
Przenosimy się na Korsykę. Trwa upalne lato, morze jest niezwykle błękitne, ziemia wysuszona, tęskniąca za deszczem. Trzynastoletnia Lucie też pragnie schłodzenia, dlatego siedzi w wannie. Do morza boi się wejść, zresztą nie potrafi pływać. Jego bezkres wywołuje u niej dziwny do wytłumaczenia lęk.
Aż wreszcie u jej drzwi pojawia się spragniony chłopak. Ma spierzchnięte wargi i marzy choćby o łyku wody. Idzie na plażę, chce zabrać Lucie ze sobą. Co się dalej wydarzy? Czy dziewczyna zgodzi się pójść razem z nim, zanurzyć w wodzie coś więcej niż tylko palce u stóp? Błękitna to wakacyjna baśń, którą można na różne sposoby interpretować. Każdy dostrzeże w niej coś innego.
Film został pięknie sfilmowany. Kadry są przyjemne dla oka, przemyślane, wyłapują niezbędne szczegóły. Czuć, że to kino europejskie, a nie amerykańskie. Nie sposób też nie pochwalić młodych aktorów, którzy wypadają wiarygodnie. Ale z drugiej strony Błękitna sprawia wrażenie wydmuszki przygotowanej z myślą o krytykach czy miłośnikach kina artystycznego. Bo, powiedzmy sobie szczerze, historię widz musi dopisać sobie sam. Na ekranie niewiele się dzieje.
I choć to ładna opowieść, pojawia się pytanie – i co z tego. Co niesie z sobą owa opowieść, co chce nam przekazać? Jaki cel przyświecał autorce? Co chciała nam przekazać, poza obrazami słonecznego lata na kamienistej plaży? Cóż… To pytanie pozostaje bez odpowiedzi. Niestety.
Zobacz, jeśli:
– Kochasz wakacje nad morzem
– Tęsknisz za słońcem
– Lubisz krótkometrażówki
Odpuść sobie, jeśli:
– Nie lubisz filmów wymagających interpretacji
Michał Zacharzewski
Błękitna, Bleue, 2021, reż. Ornella Pacchioni, wyst. Camille Stromboni, Marcu-Antone Albertini
Ocena: 4/10
Polub nas na Facebooku, TikToku i Instagramie.
Polub nas w serwisie Media Krytyk.
Sprawdź dostępność na platformach filmowych i VOD.