
W swojej debiutanckiej Lykantropii, pracowicie zrealizowanej przez Piotra Dumałę, poznaliśmy stado wilków. W absurdalnym Czerwonym kapturku jeden z nich powraca, by zaczaić się na dziecko maszerujące do ukochanej babci. Jest tu właściwie wszystko, krew, przemoc, zoofilia, nawet pętla czasowa, która świetnie podkreśla abstrakcyjność tej krótkiej opowieści.
Z domu wychodzi dziecko płci niewiadomej. Mamusia zakłada mu czarny kapturek i wysyła do babci. Przez las. Dziecię maszeruje sobie, czasem się potknie, innym razem zeżre jakiś kwiatek, aż w końcu napotyka wilka. I to nie byle jakiego wilka, a wilka-giganta, stworzenie wielkości dinozaurów. Ale nie z takimi przeszkodami Czarny Kapturek dawał sobie radę. Wystarczy jedno kłapnięcie zębami i po problemie. Sęk w tym, że pojawia się myśliwy…
Prosta, pozornie nieporadna animacja, przypominająca bardziej szkice niezbyt utalentowanego dziecka niż dojrzałego artysty, jest w rzeczywistości przemyślana. Pasuje do tej opowieści, ma swój wyrazisty styl, chwilami też bawi pomysłami. Kto wpadłby na pomysł, by babcię z kompletnie niezrozumiałych powodów upodobnić do samuraja? Zapewne tylko dzieciak bawiący się w rysowanie komiksu, czerpiący inspirację z filmów, które dopiero co obejrzał w telewizji.
Fajna ta kreskówka. Zabawna, dynamiczna, odpowiednio krótka, by prosty pomysł – wzajemne pożeranie się – bawił. Oczywiście wielu widzów uzna ją za chorą, niepoprawną, nienadającą się do publicznego odtwarzania, ale… Chyba właśnie dlatego artysta ją stworzył, a widzowie tak mocno pokochali.
Zobacz, jeśli:
– Lubisz czarny, niepoprawny humor
– Chętnie oglądasz krótkie animacje dla dorosłych
Odpuść sobie, jeśli
– Myślisz, by pokazać to dziecku
– W animacjach cenisz dopracowaną oprawę
Michał Zacharzewski
Czarny kapturek, 1983, reż. Piotr Dumała
Ocena: 8/10
Polub nas na Facebooku i Twitterze.
Polub nas w serwisie Media Krytyk.
Sprawdź dostępność na platformach filmowych i VOD.