Jak ojciec i syn

Takie historie zdarzały i będą się zdarzać. Z pewnością są traumatyczne dla wszystkich zaangażowanych stron, jednak reżysera Hirokazu Koreedę interesowało co innego – w Jak ojciec i syn starał się zmierzyć z modelami ojcostwa dominującymi we współczesnym świecie. Doszedł do banalnych wniosków, ale trzeba przyznać, że konsekwentnie i uczciwie pokazał obie strony.

Japonia, czasy współczesne. Riota i jego żona Midori wychowują sześcioletniego Keitę. Wiodą normalne, spokojne życie. On całymi dniami pracuje. Zarabia dobrze, więc ona może całymi dniami opiekować się dzieckiem, pomagać mu rozwijać dziecięce pasje. Pewnego dnia zostają zaproszeni na spotkanie do szpitala, w którym Keita przyszedł na świat. Tam dowiadują się, że doszło do pomyłki i w rzeczywistości „dostali” nie swoje dziecko. Ich synek trafił do rodziny skromnego sklepikarza…

Sklepikarz początkowo nie robi na widzach najlepszego wrażenia. To obślizgły, przymilny typ, którego najbardziej interesuje to, ile zarobi na wpadce szpitala. W niewielkim, zagraconym mieszkanku wychowuje trójkę dzieci i na wszystkim oszczędza. Mimo to Riota podejmuje decyzję, by wymienić się dziećmi. Oddać Keitę, a przyjąć Ryuseia. Cały proces zajmie kilka miesięcy i będzie przebiegał stopniowo. Najpierw dzieci poznają swoje nowe rodziny i zaprzyjaźnią się, potem zaczną spędzać u siebie weekendy, aż wreszcie zmienią miejsce zamieszkania. Rodziców. Życie. Wszystko!

Choć poznajemy cały ten proces dokładnie, to jednak dziecięcego spojrzenia na sytuację nieco w Jak ojciec i syn brakuje. Właściwie poza jedną czy dwiema scenami nie wiemy, jak Keita i Ryusei przeżywają tę zamianę. Być może to kwestia japońskiego wychowania, ale nie uzewnętrzniają swoich emocji. Reżyser koncentruje się zresztą na rodzicach, którzy dostali nowe, inaczej uformowane dziecko, które nie jest takie, do jakiego się przyzwyczaili. Jakie sobie wymarzyli…

Koreeda zwraca uwagę zwłaszcza na tatusiów, mamusie mocno zaniedbując. I stopniowo burzy obraz, który stworzył na początku. Sklepikarz okazuje się wcale nie taki zły. Z kolei dobrze zarabiający papa z pewnością nie jest ideałem ojca. Konstatacja trochę banalna, choć nie odbiera filmowi Jak ojciec i syn ciężaru dramatycznego. Sam temat dostarcza widzom mnóstwo tematów do dyskusji, nie tylko o ojcostwie, ale i o japońskim społeczeństwie.

To ciekawe i z pewnością poruszające kino. Na pewno nie ckliwe i nie sensacyjne, ale jednak zbyt letnie, zbyt mało wnikliwe, by oczarować. Szkoda, że brakuje tu psychologicznej konsekwencji. Sklepikarz zarzuca marzenia o awansie społecznym, Keita zapomina o uporządkowanym życiu, Riota ma swoje pomysły, ale wynikają one bardziej z jego statusu społecznego niż rzeczywistych potrzeb dzieci… Czy to oznacza, że jest złym ojcem? Ot, kolejny temat do przemyślenia!

Zobacz, jeśli:
– Lubisz filmy o trudnych wyborach
– Kochasz kino z Japonii

Odpuść sobie, jeśli:
– Liczysz na wzruszający dramat
– Uważasz, że wszystkie dzieci są takie same

Michał Zacharzewski

Jak ojciec i syn, Soshite Chichi ni Naru, 2013, reż. Hirokazu Koreeda, wyst. Masaharu Fukuyama, Machiko Ono, Yôko Maki, Lily Franky, Keita Ninomiya, Shôgen Hwang

Ocena: 6,5/10

Polub nas na Facebooku i Twitterze.
Polub nas w serwisie Media Krytyk.
Sprawdź dostępność na platformach filmowych i VOD.

 

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.