Zarabiać można na wszystkim. Na grach, na żarciu, na samolotach, na filmach, a nawet na odchodach zwierząt. W Bud Farm: Grass Roots postawiono na marihuanę. Temat nośny, produkt popularny na całym świecie, w dodatku zdrowy i ekologiczny.
Bud Farm: Grass Roots nie imponuje skalą. Gracz zaczyna zabawę w niewielkiej szopie, w której ma raptem dwie doniczki. Sadzi w nich nasionka, podlewa wodą i czeka, aż wyrośnie krzaczek. Potem ścina go obowiązkowym sierpem, a gotowy produkt sprzedaje na rynku. Zarobione pieniądze inwestuje. W co? W kolejne doniczki, w nowe odmiany roślinki, w rozmaite gadżety, które ułatwiają ich uprawianie.
Zabawa nie jest skomplikowana i – niestety – po pewnym czasie robi się monotonna. Sadzi się kolejną roślinkę, podlewa, czeka długimi godzinami na efekt, a potem zbiera, pakuje i wysyła. Potem całą czynność powtarza się, obserwując kątem oka rosnącą ilość pieniędzy na koncie. Niby dochodzą nowe roślinki, nowe gadżety i tego typu atrakcje, ale mechanika gry specjalnie się przez to nie zmienia. I wciąż polega na czekaniu i wykonywaniu czynności, które trwają zdecydowanie zbyt długo.
Atutem Bud Farm: Grass Roots jest przyjemna dla oka, komiksowa grafika. Podobać się może też system okienek, choć te działają odrobinę zbyt wolno. W takich grach człowiek chce stuknąć trzy razy w ekran i osiągnąć oczekiwany efekt. Tymczasem wszystko trwa… zdecydowanie zbyt długo. Mnie to przeszkadza, ale są ludzie, którzy grają w Bud Farm od lat.
Fifi
Bud Farm: Grass Roots, LDRLY, iOS, Android
Polub nas na Facebooku!