Mały Książę

To trochę ściema z tym Małym Księciem. Jeśli ktoś wybierze się do kina w nadziei, że zobaczy ekranizację swojej ulubionej książki z dzieciństwa (a może nawet z lat młodości), wróci do domu zawiedziony. Film podejmuje związane z nią wątki, nawet opowiada jej treść w wielkim skrócie, ale na bohatera wybiera kogoś zupełnie innego.

Dziewczynkę, która mieszka z wiecznie zapracowaną korpo-matką. Matka ta niewątpliwie kocha swoją córkę i dlatego zaplanowała dla niej całe życie. Odpowiednią szkołę, kursy, korepetycje, godziny spędzone nad podręcznikami, które w przyszłości mają zapewnić jej sukces zawodowy. Zabawa? Owszem, przez godzinę dziennie w każdy wakacyjny piątek. Kobiecie zależy na małej do tego stopnia, że postanawia przeprowadzić się z nią do innej dzielnicy, znajdującej się „w rejonie” wybranej przez nią szkoły.

Wśród szeregu identycznych, szarych i przeszklonych domów czai się jeden niezwykły. Mieszka w nim sąsiad dziewczynki, uroczy staruszek, którego wszyscy w okolicy uważają za dziwaka (alter ego Saint-Exupery’ego?). To właśnie on zaprzyjaźnia się z małą i opowiada jej o swoim dawnym przyjacielu, Małym Księciu. On pokazuje jej, jak się bawić i do czego służy wyobraźnia. Oczywiście będzie to miało swoje konsekwencje w dynamicznym, nieco schematycznym finale, ale i tak lepszej pochwały międzypokoleniowych znajomości w kinie nie znajdziecie.

Niesamowite wrażenie robi miasto korporacji, wieżowców pełnych niewolników w kieracie, skupionych na osiąganiu kolejnych celów tygodniowych, miesięcznych czy rocznych. Upiorna wizja kontrastuje z beztroskim, ciepłym światem oferowanym bohaterce przez zwariowanego staruszka. Skrywa się tu nostalgia i tajemnica, także magia, której nie brakuje w powieściowym oryginale. Podkreślają je animowane techniką kukiełkową wstawki rodem z Saint-Exupery’ego, opowiadające o kolejnych przygodach księcia.

Mały Książę inne współczesne bajki przypomina dopiero w nieco zbyt hałaśliwym i sztampowym finale. Wcześniej jest inny. Nie śmieszy na siłę, nie gna na złamanie karku, uczy szacunku. Chciałoby się więcej takich bajek. Mądrych, pomysłowych, ciepłych. Bawiących tak dzieci, jak i dorosłych.

Zobacz, jeśli:
– Lubisz ciepłe, baśniowe animacje
– Nie przepadasz za korpoludkami i tak zwaną karierą
– Interesujesz się problemem odrzucenia ludzi starych przez społeczeństwo
– Też planujesz dziecku przyszłość. Swoją!

Odpuść sobie, jeśli:
– Liczysz na klasyczną opowieść o Małym Księciu
– Masz sąsiada-wariata. Dziadka, którego nie trawisz

Michał Zacharzewski

Mały Książę, Le Petit Prince, 2015, reż. Mark Osborne

Ocena: 7/10

Polub nas na Facebooku!

2 uwagi do wpisu “Mały Książę

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.