M – morderca

Klasyka kina. Zresztą nie tylko kina, ale i ekspresjonizmu – prądu w sztuce, który odcisnął swoje piętno również na architekturze, malarstwie czy muzyce. W kinematografii szczególnie mocno odczuwalny był w Niemczech, gdzie powstały takie arcydzieła jak Portier z hotelu Atlantic, Gabinet doktora Caligari, Metropolis czy schyłkowy M – morderca właśnie. Film o tyle nietypowy, że w pełni udźwiękowiony i oparty na autentycznej historii Petera Kurtena, Wampira z Dusseldorfu.

Czym był ekspresjonizm w kinie? Nurtem, którego twórcy cenili sobie mroczne i tajemnicze opowieści, pełne makabry i ducha dziewiętnastowiecznego romantyzmu. Uwagę starali się przyciągnąć dopracowaną, malarską kompozycją kadru, natomiast nie zwracali większej uwagi na montaż. Chętnie sięgali po efekty specjalne i charakteryzacje, wiele czasu poświęcali odpowiedniemu oświetleniu każdej sceny. No i nie unikali takich tematów jak samotność w tłumie, obłęd czy dręczące ludzi koszmary.

W M – morderca na mieszkańców Berlina również pada blady strach – ktoś zabija dzieci. Prasa i rozwieszane na mieście afisze informują, by je pilnować na każdym kroku i najlepiej samodzielnie odbierać ze szkoły. Mama Elise nie ma na to czasu. Jest zapracowana. Córki już nie zobaczy. Jej zniknięcie zmusi policję do intensyfikacji działań. Prócz tak nowoczesnych technik jak daktyloskopia i analiza pisma użyte zostaną tradycyjne metody operacyjne, takie jak zwiększenie ilości patroli, przesłuchania gości nocnych barów, naloty na najpopularniejsze restauracje. Pętla wokół mordercy zacznie powoli zacieśniać się. Tym bardziej, że działania policji napsują krwi lokalnym gangom, które dojdą do wniosku, że jedynie ujęcie mordercy pozwoli im dalej „pracować” w spokoju.

Film ma blisko dziewięćdziesiąt lat i sporo mu trzeba wybaczyć, włącznie z brakiem głównego bohatera, licznymi dłużyznami oraz uproszczeniami. Wciąż jednak robi wrażenie – choćby za sprawą niesamowitej atmosfery czy roli Petera Lorre. To głównie za jego sprawą emocjonujący finał na długo zapada w pamięć. A przecież właśnie o to w kinie chodzi. By poruszało i zapadało w pamięć.

Zobacz, jeśli:
– Interesujesz się historią kina
– Pasjonuje cię niemiecki ekspresjonizm
– Lubisz historie kryminalne sprzed lat

Odpuść sobie, jeśli:
– Filmy sprzed 10 lat są już dla ciebie stare
– Nie lubisz morderców dzieci

Michał Zacharzewski

M – morderca, M, 1931, reż. Fritz Lang, wyst. Peter Lorre, Ellen Widmann, Inge Landgut, Theodor Loos, Otto Wernicke

Ocena: 8/10

Polub nas na Facebooku!

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.