
Niechęć to warszawski zespół grający brudny, rockowy free-jazz. Energetyczny, ale też nastrojowy, ze względu na instrumenty przypominający czasami melodie grane przez Kult. Dla mnie to obłędna muzyka, a wydany w 2025 roku album Reckless Things jest naprawdę ciekawy.
Nie ma tu wokali, jest sama muzyka. Pomimo pewnych zmian w składzie (nowi perkusista oraz saksofonista) Niechęć gra tak, jak zawsze. Swobodnie, nastrojowo, czasami lirycznie, a kiedy indziej frenetycznie czy właśnie rockowo. Z łagodniejszych utworów uwagę zwracają melodyjne, łagodne Napisy końcowe czy przyjemna, choć lekko niepokojąca Afazja. To ciekawe, bardzo filmowe utwory, które stawiają na nastrój.
Obok nich pojawiają się kompozycje dużo bardziej zadziorne i hałaśliwe, choćby Noumen. To ten jazz, który kojarzy się z nocnymi klubami i spoconymi muzykami pochłoniętymi przez upojną melodię i znajdującymi się gdzieś na granicy obłędu. Okraszone przyjemnym intro Ślady również pasują do tego opisu, zaś trwający blisko dziesięć minut finałowy Bohaterowie są zmęczeni przynosi ukojenie, ale z wybijającym się wyraźnie cresendo.
Jesienią zespół ruszy w trasę, zresztą regularnie koncertuje, a występy gromadzą oddaną i wyraźnie zainteresowaną publiczność. Bo też to muzyka, która idealnie nadaje się do ciasnych, dobrze nagłośnionych klubów, które wieczorami emanują niesamowitą atmosferą. Niechęć pasuje do takich miejsc. Reckless Things również.
Joel
Niechęć, Reckless Things
Polub nas na Facebooku, TikToku, BlueSky i Instagramie.
Polub nas w serwisie Media Krytyk.