
Interpol pochodzą z Manhattanu, gdzie zaczęli grać już w 1997 roku. Tam też grali pierwsze koncerty w słynnym barze Luna Lounge, stając się częścią fali nazwanej później post-punk revival. Płyta The Other Side of Make-Believe jest ich siódmą w dorobku. Powstała w 2022 roku, została nagrana w Londynie, zaś jej tytuł pochodzi ze znajdującej się na krążku piosenki Passenger.
Otwiera ją pierwszy singiel, Toni, pulsujący, choć spokojny – spodobał się publiczności. Wyznacza bowiem znany już fanom melancholijny nastrój całości. Czuć to w kolejnych utworach, choćby w Fables czy Into the Night. Wszystkie te kompozycje łączy nieśpieszne tempo, gitarowe tło i zadumany głos wokalisty. I tak jest już do końca tej trwającej ponad 45 minut płyty. Wszystkie 11 utworów tworzy spójną mieszankę o charakterystycznym dla Interpolu klimacie.
Być może właśnie dlatego na The Other Side of Make-Believe brakuje wyrazistych hitów, utworów, które wybijałyby się na tle pozostałych. Wystarczy przejrzeć fora dyskusyjne, gdzie fani dyskutują, próbując wybrać najlepszą piosenkę z tego akurat wydawnictwa Interpolu. I nie są w stanie. Każdy podaje inne tytuły. Jedni zachwycają się ponurym Something Changed z udziałem pianina, inni zwracają uwagę na Mr Credit, na nieco żywsze Renegade Heart czy wspomniany już Passenger. Niektórzy mówią o Greenwich czy Gran Hotelu.
Mnie się płyta podoba. Pojawia się w nim ciutka optymizmu, jest też trochę dynamiki, a teksty wydają się świeże i odważne. To jest Interpol, jaki znamy. Jednym to się spodoba, bo dostali płytę, której się spodziewali, inni będą narzekać na brak zaskoczeń. Wszystko to jest kwestią gustu, pochodną oczekiwań. Kto co lubi, jak to się mówi.
Joel
Interpol, The Other Side of Make-Believe
Polub nas na Facebooku, TikToku, BlueSky i Instagramie.
Polub nas w serwisie Media Krytyk.