
The Cure – tak o swoich młodzieńczych inspiracjach mówi Matt z zespołu Fevr. Później oczywiście rozszerzył je na inne zespoły zimno i nowofalowe, rockowe i post-punkowe. I taką właśnie muzykę chce grać.
Czuć to już w otwierającym album Fate utworze I Think I’ve Fallen For You. Wybijany na perkusji rytm wraz z prostą gitarą w tle i syntezatorami skutecznie buduje chłodny, zimnofalowy klimat. Na to nakłada się charakterystyczny wokal, bardzo typowy dla kapel tego gatunku. Tytułowy Fate brzmi bliźniaczo, choć wydaje się bardziej spokojny, taki romantyczny, wycofany, bezemocjonalny. Idealny na wieczór, kiedy już chce się człowiekowi spać.
Do gustu przypadł mi Hold Me Tight, mroczny jest Voices, z kolei Now I’m Here ma w sobie coś z gotyku. Cały album jest spójny, ładnie skomponowany, bardzo nastrojowy. W kompozycjach zdecydowanie dominuje syntezator Roland Juno G, który odpowiada za cały ten mroczny klimat. Stąd może wydawać się dziwne, że zespół pochodzi z Los Angeles i największym zainteresowaniem cieszy się w słonecznych stanach USA.
Na razie jednak Fevr to taka ciekawostka, którą znają jedynie koneserzy gatunku. Zespół nie ma zbyt wielu fanów w mediach społecznościowych, a na Spotify regularnie słucha go mniej ludzi niż polską Republikę. Ale band trenduje. Przebija się. Nagrywa single, które cieszą się powodzeniem. Trzymam za nich kciuki.
Joel
Fevr, Fate
Polub nas na Facebooku, TikToku, BlueSky i Instagramie.
Polub nas w serwisie Media Krytyk.