
Guzior wystąpił w 2024 roku na Dniach Ursynowa. Nie znałem dotąd jego twórczości, wiec postanowiłem się zainteresować, poznać bliżej obywatela i upewnić, kim jest. A jest Wrocławianinem, a nawet Mateuszem Bluzą. Na scenie debiutował w 2012 roku i od tego czasu zapracował na miano artysty znanego i cenionego.
Evil_Things z 2018 roku to jedenaście utworów rozpisanych na nieco ponad 40 minut. A właściwie to dziesięć, bo jedna z kompozycji – Płuca zlepione topami – pojawia się w dwóch wersjach, oryginalnej i zremiksowanej. W sumie podwórkowy rap, taki życiowy, naturalny, niekiedy autoironiczny, częściej skalany typową dla gatunku megalomanią, a jednocześnie mocno zakurzony ziołowymi dymami. Do tego dochodzi autotune używany tu ze sporą wprawą.
Utwory, choć podobne, są bardzo różne, tak jak i różnie prezentuje się słuchaczom Guzior. Potrafi być lekko orientalny i trapowy, jak w Ninja, agresywny i melodyjny jak w Kevlarze, a także senno-odjechany jak w Spadnie deszcz. Nieco monotonny wydaje się pierwszy na płycie Uppercut, który sprawia, że ciężko jest polubić Evil_Things za pierwszym podejściem. Ale im dłużej się albumu słucha, tym mocniej tych kilka dobrych kawałków wchodzi w głowę.
Oczywiście można się czepiać, kilka tekstów jest nietrafionych, czasami – jak twierdzi mój dużo młodszy znajomy – Guzior tak sepleni, że ciężko go zrozumieć. A jednak Evil_Things doczekało się platyny i do dziś uchodzi za jedną z lepszych płyt 2018 roku. Popularność artysty jest więc nieprzypadkowa, choć oczywiście nie wszyscy muszą go lubić. To nie lama, by ją kochano, choć pluje na lewo i prawo.
Fifi
Guzior, Evil_Things
Polub nas na Facebooku, TikToku, BlueSky i Instagramie.
Polub nas w serwisie Media Krytyk.