
To nie facet imieniem Rüfüs, a cała grupa facetów. Żaden z nich nie nazywa się Rüfüs. Panowie Tyrone Lindqvist, Jon George i James Hunt pochodzą z Australii i grają muzykę elektroniczną, ale tę alternatywną. Nieco bardziej intymną, stonowaną, ulotną.
Trudno nazwać ich twórczość niesamowicie skomplikowaną. Piosenki zebrane na Surrender w sile jedenastu sztuk są do siebie dość podobne, utrzymane w zbliżonym rytmie i nastroju. Tworzą spójną całość, odprężają i relaksują. Idealnie pasują do leniwego niedzielnego popołudnia, choć poszczególne kawałki sprawdziłyby się też na dyskotece. Rytm jest energetyczny, choć się nie narzuca, wokal zaś niespieszny, delikatny, łagodny.
Dominują tu bity, odgłosy eklektycznego pianina, syntezatorów. Czasem jakieś drobne przeszkadzajki, ale nie wybijają się one z tła i nie dominują. Chodzi o to, by niezwykle melodyjna całość kojarzyła się z sennymi marzeniami. Pomagają w tym teksty, w których zaszyta jest nutka optymizmu. Singlowy Alive wpada w ucho, I Don’t Wanna Leave ma przyjemną perkusję i lekko oniryczny klimat, On My Knees wydaje się nieco mroczniejszy, ale bardzo energetyczny.
Tytułowy Surrender wyróżnia się tym, że pojawia się w nim jedyny gość na płycie, soulowy wokalista Curtis Harding. Do gustu przypadł mi też melodyjny kawałek Devotion, zaś całość wieńczy najdłuższy, trwający ponad siedem minut Always. Cały materiał wydaje się przemyślany, starannie dopasowany. Potwierdzający, dlaczego Rüfüs Du Sol ma wielu fanów.
Joel
Rüfüs Du Sol, Surrender
Polub nas na Facebooku, TikToku i Instagramie.