Wielkie kule ognia

Wielkie kule ognia to filmowa biografia Jerry Lee Lewisa, artysty bez wątpienia wybitnego, jednego z najsprawniejszych konkurentów Elvisa. Szkoda, że obraz koncentruje się na jego kontrowersyjnym związku z trzynastoletnią kuzynką, zamiast opowiedzieć o tym, co zapewniło mu miejsce w historii muzyki. O geniuszu i jego piosenkach.

Zresztą nawet o młodości Jerry’ego Lee (Dennis Quaid Interkosmos) dowiadujemy się niewiele. Tyle tylko, że jako dzieciak uwielbiał muzykę i wbrew woli rodziców zapuszczał się do czarnych dzielnic, by posłuchać nie zawsze przyzwoitych piosenek granych w tamtejszych tancbudach. Bliżej poznajemy go, gdy gdzieś na początku lat 50. przyjeżdża do swojego kuzyna, gitarzysty J. W. Browna (John Doe Carrie 2), by nagrać z nim piosenkę dla dużej wytwórni. To wtedy po raz pierwszy zwraca uwagę na dwunastoletnią Myrę (Winona RyderNawiedzony dwór), choć tak po prawdzie to ona zwraca uwagę na niego.

Piosenka odnosi sukces, ukazuje się na płycie i trafia do radia. W ciągu zaledwie kilku dni Lewis staje się gwiazdą. Podpisuje w ciemno kontrakty, koncertuje na coraz większych scenach, popisuje się grą na fortepianie. A Myra i jej koleżanki coraz bardziej go podziwiają. Rozumiem oczywiście za co, choć dla mnie, człowieka starszego, Jerry Lee przedstawiony jest w Wielkich kulach ognia jako półgłówek. Owszem, ma raptem dwie dychy na karku i olbrzymi talent, ale lotnego umysłu nie bardzo. Zachowuje się lekkomyślnie, bywa bezczelnie pewny siebie, nie bardzo ogarnia świat dorosłych. Po prostu się bawi…

Wielkie kule ognia z pewnością pozwalają zachwycić się muzyką Jerry’ego Lee, graną na fortepianie w sposób brawurowy. Trochę zbyt łatwo zagłębiają się w jego uczucie do Myry, opisując je po łebkach. Ot, on się uparł, jej się to spodobało, choć miała opory. Rodzina – w tym drugi kuzyn, nota bene pastor (Alec Baldwin – Lekcja przetrwania) – była rozczarowana tym pomysłem, ale też nieskutecznie reagowała. A sam bohater kompletnie nie rozumiał, że robi coś niestosownego. Jasne, czasy były inne, ale czy rzeczywiście?

W filmie kuleje jeszcze parę rzeczy. Jerry Lee jest przeszarżowany, nie zawsze wstrzeliwuje się w piosenki, zaś psychologia postaci leży. Religijność bohatera została na przykład potraktowana bardzo powierzchownie, podobnie jak i jego problemy z alkoholem. Za dużo w tej historii banału, by się nią zachwycać. Zostaje muzyka, klimat epoki, dekoracje, stroje, wnętrza. To się w Wielkich kulach ognia udało. I to jak!

Zobacz, jeśli:
– Lubisz Jerry’ego Lee Lewisa
– Kochasz filmowe biografie
– Chcesz zobaczyć młodych Ryder, Baldwina czy Quaida

Odpuść sobie, jeśli:
– Chcesz dowiedzieć się więcej o życiu Jerry’ego Lee
– Liczysz na wnikliwą biografię

Michał Zacharzewski

Wielkie kule ognia, Great Balls of Fire!, 1989, reż. Jim McBride, wyst. Dennis Quaid, Winona Ryder, Alec Baldwin, John Doe, Stephen Tobolowsky, Trey Wilson, Lisa Blount, Mojo Nixon, Robert Lesser, Lisa Jane Persky, Jimmie Vaughan, Joshua Sheffield, Michael St. Gerard, Steve Allen, Sara Van Horn, Peter Cook

Ocena: 6/10

Polub nas na FacebookuTikToku i Instagramie.
Polub nas w serwisie Media Krytyk.
Sprawdź dostępność na platformach filmowych i VOD.

3 uwagi do wpisu “Wielkie kule ognia

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.