Def Leppard – Diamond Star Halos

Zespołem Def Leppard zachwyciłem się w młodości, bodaj po hicie zatytułowanym Let’s Get Rocked, którym katowało widzów MTV. Wkrótce stałem się właścicielem kasety Adrenalize, a potem dotarłem do wcześniejszych nagrań zespołu, niezwykle ważnych dla niego Hysteria i Pyromania. Przez jakiś czas jeszcze go słuchałem, ale potem powędrowałem własną drogą.

Serio, Diamond Star Halos może być moim pierwszym spotkaniem z dokonaniami Def Leppard od ćwierć wieku. I co? Poczułem się jak w domu. Jakbym nigdy nie przerwał słuchania tej brytyjskiej kapeli. Ten sam głos wokalisty, podobna praca gitar, nawet utwory stosunkowo podobne. Trudno więc mówić tu o jakiejś oryginalności, rozwoju zespołu, szukaniu nowych brzmień, ale z drugiej strony to właśnie muzyka, za którą pokochali Def Leppard fani.

Mamy tu gitarowy rock, raczej ten z romantycznych niż buntowniczych, okraszony charakterystycznymi chórkami i wpadającymi w ucho melodiami. Piętnaście utworów – nieco ponad godzina grania – utrzymana jest na równym poziomie, bez żadnych wielkich hitów, ale też i utworów ewidentnie słabych. Nieźle buja otwierający ją Take What You Want, ujmuje This Guitar zagrany razem z Alison Krauss, balladowe Goodbye For Good i Angels (Can’t Help You Now) nagrane z towarzyszeniem pianisty. W ucho wpadł mi również Unbreakable i From Here to Eternity.

Płyta Diamond Star Halos została nagrana podczas pandemii, znaczną część pracy muzycy wykonali na odległość. Szwów nie czuć, piosenki brzmią dobrze. Może trochę cukierkowo, czasami zbyt mało zadziornie, ale to wciąż przyjemna podróż w przeszłość dla wszystkich fanów Def Leppard. Nie ma co narzekać!

Joel

Def Leppard, Diamond Star Halos

Polub nas na FacebookuTikToku i Instagramie.

3 uwagi do wpisu “Def Leppard – Diamond Star Halos

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.