
Phantogram to duet z Nowego Jorku. Sarah Barthel i Josh Carter grają mieszankę elektroniki, rocka i dream popu. Obydwoje też śpiewają, a przede wszystkim budują klimat rodem z lat 90. To fajna muzyka, dynamiczna, żywiołowa, trafiająca w ucho. Parę utworów jest nieco wolniejszych, ale reszta sprawdziłaby się podczas imprezy tanecznej.
Płyta Voices pochodzi z 2014 roku i jest starannie przemyślana oraz wyprodukowana. Synth’owe dźwięki nakładają się na zaprogramowaną perkusję i zmodulowane niekiedy wokale. Do tego dochodzą gitarowe sample ewidentnie poszerzające tę muzykę, niekiedy również psychodeliczne. Śpiewa głównie ona. On pojawia się od święta, chociażby w nastrojowym Never Going Home.
Otwierający album kozak Nothing But Trouble to dyskoteka, która dzięki mocniejszemu brzmieniu przypadnie do gustu fanom elektroniki, a może nawet lekkiego industrialu. Black Out Days podtrzymuje ten klimat, choć Barthel wydaje się tu łagodniejsza, może również mroczniejsza. Fajnie wypada Bill Murray, nieźle wieńczący krążek My Only Friend, choć nie będę ukrywał, że im dalej w las, tym bardziej niektóre utwory zlewają się w jedność. Wyróżnia się I don’t Blame You, dobrze zaaranżowany i dopracowany.
Dla mnie płyta Phantogramu to takie nocne, radiowe granie. Na dzień pewnie się nie nadaje, utwory są chyba nieco za mało komercyjne, nocą jednak brzmią świetnie, nie pozwalają zasnąć, budują lekko tajemniczy, oniryczny klimat. Wszystko to ma sens. I do mnie trafia. A do was?
Joel
Phantogram, Voices
Polub nas na Facebooku, TikToku i Instagramie.