
AJR to zakręcona amerykańska kapela grająca pop i indie rocka. Tworzy ją trzech braci z Nowego Jorku, którzy zaczęli swoją muzyczną karierę od występów w parkach i na ulicach. Od tego czasu minęło już dwadzieścia lat – zdołali więc mocno się podciągnąć muzycznie, nagrać kilka albumów, zdobyć popularność.
Płytę The Maybe Man, wydaną w moje urodziny w 2023 roku, otwiera pogodna, choć przyprószona nostalgią piosenka Maybe Man. Opowiada ona o tym, jakby zmienić chciałby się wokalista. Zostać kamieniem, by nic nie czuć, jego własnym psem (choć te żyją dość krótko), albo aktorem z telewizji, by móc ćwiczyć bycie kimś innym. Ale żaden z tych pomysłów tak naprawdę mu nie pasuje, każdy ma jakieś wady i niedoskonałości. Wniosek? Najlepiej być sobą. Pozytywne przesłanie podane w inteligentny, zabawny sposób to cecha charakterystyczna kompozycji AJR.
Takich utworów jest na płycie więcej. Yes, I’am a Mess brzmi pogodnie i wesoło mimo nie najweselszego przesłania, podobnie The Dumb Song jest żartem. Tekst Inertii to również mała perełka świadcząca o sporej inteligencji twórców. A The DJ is Crying for Help nawet nie ukrywa, że na świat należy patrzeć z przymrużeniem oka. Przyjemne melodie z pogranicza indie i rocka wpadają w ucho i bawią.
Ale fajne jest też to, że pod warstwą dobrej zabawy kryje się tu lekka zaduma nad życiem, typowo nowojorskie zagubienie oraz nieprzystosowanie do życia, różne fobie i obawy. Fajne, że ta muzyka – choć nieskomplikowana – okazuje się całkiem złożona i przemyślana. Nie jest może przebojowa, ale jako płyta The Maybe Man doskonale się broni.
Joel
AJR, The Maybe Man
Polub nas na Facebooku, TikToku i Instagramie.