
Kres to polski zespół grający black metal. I to nie byle jaki black metal, a atmospheric black metal, czyli taki, który ma więcej klimatu i mnie osobiście wydaje się bardziej przystępny. Owszem, to nadal mroczna muzyka, ale jak widać na przykładzie albumu Alchemia Pustki, melodyjna i nastrojowa. Może i depresyjna, zaśpiewana agresywnym, ale zrozumiałym głosem, ale uciekająca od schematu typu „szybkie walenie w gary plus jazgot gitar”.
Choć to nie do końca prawda. Alchemia Pustki ma sporo klimatu, ale trzyma się gatunku. Już otwierający album W Labiryncie zaczyna się łagodną, niemal akustyczną przygrywką, po której wchodzą mocniejsze brzmienia. Nie ma Słońca w ślepych snach. Czarny całun zdusił wiatr, śpiewa wokalista przy łomocie perkusji i szalejącej gitarze. Ale potem przychodzi jakże przyjemny spokój, chwila wytchnienia. I melodyjne pasaże będące częścią składową wielu utworów, choćby Cierni czy Miraży.
Tytułowa Alchemia Pustki brzmi bardzo dobrze, a i wokal wydaje się łagodniejszy, wręcz rockowy. W zakurzonych tomach życia Które łakną nowej treści Puste życie, puste miejsca, woła. Solówka jest tu naprawdę przyjemna. W niektórych kompozycjach, co ciekawe, pojawiają się echa post-metalu. Choćby w nastrojowym Pokruszone filary nieba. Otruty Skonał Czas to zaś krótki utwór instrumentalny.
Taką muzykę jak gra Kres trzeba lubić. Mam świadomość, że nie jest dla wszystkich. Wierzę jednak, że fani gatunku będą z płyty usatysfakcjonowani. Okładka Alchemii Pustki nie powala, ale już materiał znajdujący się na albumie może. Nie od dziś wiadomo, że Polacy umieją w mocne granie… Mamy to we krwi?
Fifi
Kres – Alchemia Pustki
Polub nas na Facebooku, TikToku i Instagramie.