
Zespół Zwierzę natchnione w ciągu ostatnich kilku lat zdobył pewną popularność. Nie jest jeszcze gwiazdą pierwszej wielkości, bardzo daleko mu do tego, ale coraz częściej słyszy się tę nazwę zarówno w wypowiedziach radiowych krytyków, jak i zwykłych zjadaczy kebabów. Oczywiście nie jest to masowa muzyka. Artyści ze Skarżyska-Kamiennej i Krakowa tworzą niekiedy dość smętne gawędy gitarowe, niekiedy ogniskowe, innym razem nieco turpistyczne. Ot, melodyjny neofolk w bardzo przystępnym wydaniu.
A Święto zmarłych to podobno ich najlepsza płyta. Z jednej strony nawiązująca do muzyki ludowej, z drugiej dość nowoczesna, z nastrojowymi chórkami i dawnym klimatem. Świetne jest otwierające album Wolę krainę wiecznych stepów, które doskonale wprowadza w ten lekko mistyczny nastrój i buduje napięcie. Kontynuuje go kolejne nagranie, Znów smolna noc, po którym następują nieco lżejsze Pomidory.
Warstwie tekstowej utworów warto się przyjrzeć na podstawie piosenki Gnój się zawiązuje w strąk (pod kopytami owadów). Sporo w tym poezji, ale i zachwytów nad naturą. Niekoniecznie tą piękną, również tą gnijącą i fermentującą jak sady jesienią. Z kolei w Życzliwych gospodyniach pachnących mi jakąś Wolną Grupą Bukowina nie brakuje humoru. Jest tu lekkość, jest dystans, jest ciepło, ale i pewna zaduma nad rzeczywistością.
Zwierzę natchnione to październikowa płyta. Bardzo przyjemna, nieco oldschoolowa, a jednocześnie wpadająca w ucho. Sprawnie budująca klimat. Cieszę się, że zespołowi udało się znaleźć fanów i mam nadzieję, że z każdą kolejną płytą będzie ich przybywać. A takich piosenek jak choćby tytułowe Święto zmarłych nie zabraknie.
Joel
Zwierzę natchnione – Święto zmarłych
Polub nas na Facebooku, TikToku i Instagramie.