
Zapewne nie wszyscy wiedzą, że Bojkowie to bieszczadzka grupa etniczna żyjąca niegdyś na terenie Bieszczad. W czasie wojny większość z nich wysiedlono w głąb ZSRR, pozostali rozproszyli się po terenie Polski. Przypominać o nich starają się dziś lokalni działacze i miłośnicy tradycji, w tym Daria Kosiek, wokalistka folkowa od 2019 roku współtworząca sanocki kolektyw Wernyhora.
Bojkowski głos Bieszczadu to formalnie EP-ka. Zaledwie kilka utworów. Nagranych po ukraińsku, choć oryginalny język, którym porozumiewali się ci górale, stanowił szaloną mieszankę kilku różnych dialektów, w tym rusińskiego i staro-cerkiewno-słowiańskiego, polskiego, słowackiego, węgierskiego i rumuńskiego. Kompozycje są za to oryginalne. To znaczy są to pieśni obrzędowe, które zostały nagrane lub spisane przez etnografów i zaaranżowane przy użyciu tradycyjnych instrumentów z niewielkim dodatkiem tych współczesnych bądź pochodzących z innych regionów.
Oczywiście ktoś może być oburzony, upierać się, że Bojkowski głos Bieszczadu nie jest w stu procentach wierny tradycji. Racja, ale to muzyka, ma stanowić rozrywkę dziś, a nie efekt badań naukowców. Zgromadzone na EP-ce utwory brzmią odpowiednio ludowo i nastrojowo, choć nieco smutno. Na Wysokij Polonyni jest w połowie kompozycją instrumentalną, z kolei Landkanka i Czorniuszko zaskakują głosem a capella. Pojawia się tu wiosenna pieśń pochwalna, kompozycja weselna, ale i kolęda.
Wernyhora zwróciła na siebie uwagę tym materiałem. Koncertowała i występowała na festiwalach muzyki folkowej, gdzie została doceniona. Bo to bardzo przyjemna płyta pod warunkiem, że lubi się tego typu muzykę. Wiem, że ma wiernych fanów, nawet jeśli nie jest choćby w najmniejszym stopniu „współczesna” i „przebojowa”.
Joel
Wernyhora – Bojkowski głos Bieszczadu
Polub nas na Facebooku, TikToku i Instagramie.