
Fertile Hump nie brzmi jak polski zespół. Na kilometr pachnie południem Stanów Zjednoczonych i tamtejszym blues rockiem. Tak brzęczą gitary, tak brzmi żeński wokal, taki smutnawy czar rozsiewa wokół siebie wybrana stylistyka. Jednym kojarzy się to z The Kills, innym z Jackiem White’em.
Album Dead Heart trwa niewiele ponad pół godziny. Zaczyna się od Kitchen Blues, który przywołuje skojarzenia z klasycznym country. Trochę może i niezbornym, ale zyskującym dzięki temu na naturalności. Na płycie pojawiają się oczywiście utwory mocno bluesowe, choćby Baby Come Back, jak i pachnące rockiem Enjoy the Rain. Do wyboru, do koloru.
Fertile Hump tworzą Magda Kramer (wokal/gitara), Tomek Szkiela (wokal/gitara) i Maciek Misiewicz (perkusja). To ludzie doświadczeni, mający wyrobiony swój pogląd na muzykę. Dlatego Dead Heart nie podąża utartymi ścieżkami, nie idzie w modne obecnie gatunki i łatwe, nowoczesne granie. Album spokojnie mógłby powstać w latach osiemdziesiątych, utwory są dość surowe, nieprzekombinowane. A przede wszystkim brzmiące autentycznie.
W jednym z wywiadów muzycy powiedzieli, że Fertile Hump nie było przemyślanym konceptem. W porządnym zespole powinien być basista, a tu go nie ma, bo to takie… kuchenne granie. Muzyka kuchenna nie jest. Jeśli czymś już pachnie, to ranczem. Prerią. Prowincją. Kto lubi takie dźwięki, pokocha Dead Heart.
Fifi
Fertile Hump – Dead Heart
Polub nas na Facebooku.