
Komu wydaje się, że Mrozu to jakiś raper albo pieśniarz dyskotekowy romansujący z disco polo, koniecznie powinien posłuchać jednej z najczęściej nagradzanych płyt 2022 roku. Złote bloki to świetnie wyprodukowany album popowy. Melodyjny, przebojowy, okraszony dobrymi tekstami.
Mrozu wciąż wielu kojarzy się z hip-hopem, tymczasem soul, blues i funk też nie są mu obce. Wszystkie te stylistyki przewijają się przez Złote bloki, tworząc taneczną mieszankę na światowym poziomie. Znam też takich, którzy uważają wokalistę za popową wersję Janusza Pansewicza z Lady Pank. I rzeczywiście, chyba po raz pierwszy usłyszałem to w niektórych utworach. To nie jest wydumane porównanie, bez dwóch zdań!
Złota trudno nie usłyszeć w radiu. To melodyjny utwór, a zarazem rodzaj podsumowania dotychczasowego życia, rozliczenia się z młodością. „Daję słowo wszystko było po coś”, śpiewa wokalista jakby przypominając, że swoje lata już ma i może spojrzeć w przeszłość. Świetnie brzmi Galacticos, w którym pada znamienne i typowe dla polskiego hip-hopu „A my z osiedla familią będziemy grać jak Galácticos, chcemy zarobić gazylion, światem zakręcić i zniknąć”. Ziomale i kasa jako cele w życiu? Proszę bardzo.
Za daleko z udziałem Vito Bambino brzmi świetnie, podobnie Palę w oknie, w którym z kolei czuć pazur. W Poligonie pojawia się donGURALesko. O ile zaś początek płyty jest energetyzujący, taneczny, to jej koniec wchodzi w rytmy chilloutu. Więcej tu intymności i romantyzmu, więcej bluesa. Mrozu w wytrawny sposób żongluje gatunkami i choć niczym nie zaskakuje, proponuje muzykę na światowym poziomie. Oby więcej takich!
Fifi
Mrozu, Złote bloki
Polub nas na Facebooku.