Miłość blondynki

zdalaDobre filmy rozpoznaję między innymi po tym, że podsuwają tematy do rozmowy. Kończy się seans i człowiek ma mnóstwo tematów do przegadania i ta dyskusja o postawach bohaterów, ich słowach czy sytuacjach, w których się znaleźli, pozwala mu wejrzeć wewnątrz siebie, przemyśleć pewne sprawy, czegoś się nauczyć. Z tej perspektywy nawet po półwieczu Miłość blondynki Milosa Formana pozostaje wielkim dziełem.

Historia jest w sumie banalna. Główna bohaterka, blondynka Andula, pracownica jednego ze sfeminizowanych czechosłowackich kombinatów produkcyjnych, marzy o prawdziwej miłości. Niby ma pierścionek podarowany jej przez chłopaka, ale tego właściwie przez cały czas nie ma. Inny kandydat? Bez szans, bo w okolicy jeden facet przypada na całe stado kobiet. Ot, gospodarka centralnie sterowana! Na szczęście kierownik wpada na pomysł wieczorku zapoznawczego z żołnierzami, którzy cierpią na odwrotny problem – brakuje im kobiet. Czy w fabryce rzeczywiście pojawią się przystojni wojacy? A może ich miejsce zajmą chcący zaszaleć, żonaci rezerwiści? Jakie będą tego konsekwencje? Czy Andula odnajdzie miłość?

Film, jak wspomniałem na wstępie, porusza wiele problemów jednocześnie. Dotyka kwestii uprzemysłowienia w czasach sowieckich, aktualną w sumie do dziś, porusza problematykę wyobcowania jednostki, wierności i zdrady, postrzegania miłości, znaczenia obietnic. Pokazuje zderzenie niewinności z wyrachowaniem, wiary z nadzieją. Zło? Nie, tu nie ma zła, raczej pustka wewnętrzna i nijakość. Nowofalowa estetyka nie jest tylko i wyłącznie ozdobnikiem, służy bowiem konkretnemu celowi, lepszemu i głębszemu wejściu w rzeczywistość. I to działa nawet po półwieczu.

Miłość blondynki, Czechosłowacja, 1965, reż. Milos Forman, wyst. Hana Brejchová, Vladimír Pucholt, Vladimír Menšík

Joel

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.