
Jedno muszę zdradzić już na wstępie: To tylko koniec świata dla człowieka, a nie dla ludzości. Dolan nie nakręcił bowiem filmu katastroficznego ani tym bardziej postapokaliptycznego. Proponuje „zwykły” dramat obyczajowy o synu marnotrawnym, który wraca po latach do domu ze złą, a nawet bardzo złą nowiną.
Bohaterem To tylko koniec świata jest Louis, dramaturg po trzydziestce, który niedawno dowiedział się, że wkrótce umrze. Pal sześć chorobę i jej naturę; to nie jest istotne. Liczy się to, że mężczyzna postanawia wrócić w rodzinne strony i poinformować o tym swoją rodzinę. Nie był tam od dwunastu lat. Jego młodsza siostra, Suzanne, niezbyt dobrze go pamięta, z kolei żona brata, Catherine, nigdy go nie poznała, bo Louis nie przyjechał na ich ślub.
Jednych jego przyjazd cieszy, innych dziwi, być może też otwiera zasklepione rany. Z pewnością też staje się okazją do rozmów. Bo i rozmowami właśnie To tylko koniec świata stoi. Większość akcji toczy się w jednym mieszkaniu i sprowadza się do dialogów. A że Dolan stawia na zbliżenia, to obserwujemy głowy, twarze i malujące się na nich emocje. Część widzów odbije się od tej produkcji jak od ściany i nie dokończy seansu. Uzna go za najnudniejsze doświadczenie sezonu. Traumatyczne na wielu poziomach.
Choroba Louisa schodzi na drugi plan. Przypomina o niej jedynie zegar, nieubłaganie odliczający minuty, przypominający widzom, że ten człowiek czasu nie ma. Nie powinien go tym samym marnować na błahe rozmowy i niepotrzebne spory, na dyskusje, które prowadzą donikąd. Z drugiej strony poinformowanie bliskich, że się odchodzi, wymaga właśnie czasu. Odpowiedniego. Nie można przecież rzucić tej informacji między deserem a herbatą, prawda?
Dolan nie byłby Dolanem, gdyby opowiedział radosną historię o rodzinie, która z szeroko rozpostartymi rękami przyjmuje syna marnotrawnego. Nic z tego. Louis z jakichś powodów wyjechał i choć początkowo wydaje się nam to dziwne, to z czasem zaczynamy rozumieć jego decyzję. Nie stoją za nią żadne wielkie traumy, raczej zwykłą toksyczność. Wieczne pretensje, często zawoalowane, sztywność poglądów i ról. Nieumiejętność spojrzenia z innej perspektywy. Czasami miłość nie wystarczy, by być rodziną. To tylko koniec świata świetnie to pokazuje…
Zobacz, jeśli:
– Lubisz kino Dolana
– Cenisz filmy kameralne i intymne
Odpuść sobie, jeśli:
– Unikasz psychodram
– Nie cierpisz, gdy ludzie tylko gadają i gadają
Michał Zacharzewski
To tylko koniec świata, Juste la fin du monde, 2016, reż. Xavier Dolan, wyst. Gaspard Ulliel, Vincent Cassel, Marion Cotillard, Léa Seydoux, Nathalie Baye, Antoine Desrochers, Sasha Samar, William Boyce Blanchette, Théodore Pellerin, Emile Rondeau, Jenyane Provencher
Ocena: 7/10
Polub nas na Facebooku, TikToku, BlueSky i Instagramie.
Polub nas w serwisie Media Krytyk.
Sprawdź dostępność na platformach filmowych i VOD.