Fortnite: Battle Royale S38

Kolejny sezon Fortnite: Battle Royale trwać będzie zaledwie miesiąc. Trochę szkoda, bo jest naprawdę zakręcony. Oto przenosimy się do świata rodem z kreskówek o Simpsonach, co przekłada się na styl graficzny gry. Cała wyspa – zaprojektowana od nowa – wygląda jakby została żywcem wyrwana z telewizji. Charakterystyczne grube kontury i jednolite tła obiektów stanowią miła odmianę od tego, co widzieliśmy do tej pory.

Nowa wyspa oznacza też nowe lokalizacje. Przypominają one te sprzed kilku sezonów. Jest potężna fabryka z charakterystycznymi kominami – tak, to elektrownia jądrowa – wygląda imponująco. Obok znajduje się drewniany obóz Krusty’go i rezydencja Burnsa. Jest też centrum miasta z charakterystyczną rzeźbą stojącą na placu miejskim, dzielnica donutów, zielony taras oraz pomidorowe poletko Cletusa. Do tego dochodzą mniejsze miejscówki doskonale znane widzom serialu oraz masa charakterystycznych obiektów. Generalnie jest gdzie się włóczyć.

Wyspa jest nieco mniejsza i dlatego w zabawie uczestniczy zaledwie 80 śmiałków. Do dyspozycji mają przede wszystkim znane już graczom gadżety, cenione spluwy z poprzednich sezonów i rozdziałów. Pojawia się parę sprzętów nowych, choćby rewolwer Mr Blasty, strzelający balonami, hełm Jebediaha potrafiący ochronić przed headshotem, rybka umożliwiająca teleportowanie się o parę metrów czy specjalny soczek przyspieszający.

Nowi są oczywiście NPC-e, czyli postacie mieszkające na mapie i pochodzące z serialu. Są tu wszyscy najważniejsi, a parę najciekawszych skórek wylądowało też w karnecie bojowym, choćby Marge czy Homer. I choć w paru momentach można odnieść wrażenie, że Epic próbuje wyciągnąć z graczy kasę, a to przecież nic nowego. Grunt, że zabawa jest fajna!

Joel

Fortnite: Battle Royale, Epic Games

Polub nas na FacebookuTikToku, BlueSky i Instagramie.
Polub nas w serwisie Media Krytyk.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.