
Solowe duety trwają zaledwie dziewięć minut. To animacja kukiełkowa, która w 2006 roku narobiła sporo szumu na festiwalach i przeglądach sztuki filmowej. Trafiła też do telewizji, gdzie była regularnie pokazywana. Dziś trudno się na nią natknąć – ale taki już jest los shortów.
Główny bohater, niemłody już mężczyzna, zanurza się we wspomnieniach. Otoczony pustką, podróżuje w przeszłość, do czasów, gdy pewnie inaczej patrzył na świat, miał plany co do siebie i oczekiwania co do rzeczywistości. W wyprawie przez nicość towarzyszy mu jego młodsze alter ego, być może po to, by przypomnieć mu o tym, pomóc w dostrzeżeniu natury życia. Tak przynajmniej sugerują festiwalowe wypowiedzi twórców.
Ktoś powie, że to bełkot, ale to właśnie jest sztuka. Oryginalna próba zanurzenia się w znaczeniach, dotarcia do pewnych pojęć, które łączą ludzi. Odnalezienia wspólnego mianownika. A może po prostu danie widzowi pola do popisu. Nikt przecież nie narzuca tego, co trzeba w Solowych duetach zobaczyć. Ktoś dostrzeże jedno, inny zauważy drugie, każdy patrząc z własnej perspektywy. Poprzez własne doświadczenia.
W sumie zabawne, że ten surrealistyczny film powstał, bo jego autorzy – bracia Feltus – nie poradzili sobie z techniką komputerową i drukowaniem obiektów. Ówczesny sprzęt oferował zbyt małe możliwości, by przy pomocy bardzo skromnych środków stworzyć trójwymiarową postać Josepha w skali 1:6 i na jej bazie nakręcić obraz dyplomowy. Ostatecznie wybór padł na glinę i to z niej panowie stworzyli świat Solowych duetów. Wyjątkowy, bez dwóch zdań!
Zobacz, jeśli:
– Lubisz krótkometrażówki
– Cenisz tradycyjną animację
Odpuść sobie, jeśli:
– Masz uczulenie na artyzm
– Nie lubisz filmów bez dialogów
Michał Zacharzewski
Solowe duety, Solo Duets, 2005, reż. Joseph Feltus
Ocena: 6/10
Polub nas na Facebooku, TikToku, BlueSky i Instagramie.
Polub nas w serwisie Media Krytyk.
Sprawdź dostępność na platformach filmowych i VOD.