
Jungo to niepozorna gra karciana, która przypomina połączenie makao z nieśmiertelnym kuku. Wymaga jednak specjalnej talii kart, sprzedawanych w sklepie wraz z instrukcją. Czym różni się owa talia od takiej zwyczajnej, pokerowej czy brydżowej? Otóż zawiera 64 karty ponumerowane od jeden do ośmiu oraz osiem kart podwójnych, to znaczy posiadających dwie liczby z tego zakresu. To gracz decyduje, którą z nich wykorzysta.
W rozgrywce może uczestniczyć od trzech do pięciu osób. Dostają one po osiem do dziesięciu kart i muszą je trzymać na ręku w kolejności, w której je otrzymały. W swojej turze zagrać mogą zagrać te, które tworzą pary. Mogą też dobrać jedną kartę ze stosu dobierania i umieścić ją w dowolnym miejscu na ręce albo też odrzucić. Oczywiście mogą ją też zagrać razem z innymi. I jest to wskazane, bo celem rozgrywki jest pozbycie się wszystkich posiadanych kart.
Byłoby to proste, gdyby można było zagrać parę, ale tak nie jest. Twórcy zasad wymyślili bowiem, że sąsiadujące ze sobą karty można zagrać jedynie wtedy, gdy razem są silniejsze od ostatniej kombinacji rzuconej na stół. A więc mogą składać się z większej ilości kart lub takiej samej, ale o wyższej wartości. W dodatku przebitą kombinację można odrzucić bądź wziąć na rękę, co się przydaje, bo pozwala stworzyć w przyszłości kombinację silniejszą.
Te zasady mogą wydawać się trudne, ale w rzeczywistości wcale takie nie są. Powiedziałbym nawet, że Jungo to prosta gra, którą każdy złapie w ciągu kwadransa. Jej zaletą jest spora losowość, która oznacza w tym przypadku, że każda rozgrywka przebiega w nieco inny sposób. Emocji nie brakuje, a zabawa wciąga. I czego chcieć więcej od karcianki?
Fifi
Jungo, Rebel.pl
Polub nas na Facebooku, TikToku, BlueSky i Instagramie.
Polub nas w serwisie Media Krytyk.