
Konklawe to ekranizacja thrillera politycznego autorstwa Roberta Harrisa. Film opowiada historię wyssaną z palca, ale dobrze napisaną, emocjonującą, świetnie zagraną i sprawnie opowiedzianą. Szkoda tylko, że obraz zakulisowych rozgrywek jest płyciutki, a całość wieńczy skandalizujący finał. Choć może właśnie dlatego obraz tak dobrze się to ogląda.
Umiera papież. Być może nawet papież Polak, bo jego najbliższym powiernikiem okazuje się arcybiskup Janusz Woźniak (Jacek Koman – Sala samobójców. Hejter). Na miejscu dość szybko pojawia się kardynał Lawrence (Ralph Fiennes – Nienasyceni), któremu schorowany zmarły powierzył organizację wyborów swojego następcy. To osobliwy, ale zrozumiały wybór. Lawrence przeżywa kryzys wiary, ale jest uczciwy i w sumie dość umiarkowany w poglądach. Wydaje się właściwym człowiekiem na to stanowisko.
Uroczystości pogrzebowych nie oglądamy. Akcja przeskakuje o miesiąc i rozpoczyna się na dobre na dzień przed Konklawe. Do Watykanu zjeżdżają kardynałowie z całego świata, rozkładane są czerwone dywany, przygotowywane pokoje dla gości, sprawdzane zabezpieczenia. Na czas wyborów Kaplica Sykstyńska zostanie odcięta od świata i między innymi o to musi zadbać Lawrence. Jednak jego funkcja jest nie tylko techniczna. Chodzi również o to, by ewentualni kandydaci byli godni urzędu, na który zostaną wybrani.
I tu właśnie pojawia się polityka. Obserwujemy ścierające się frakcje, liberalną reprezentowaną przez Belliniego (Stanley Tucci – Terminal), umiarkowaną uosabianą przez Tremblaya (John Lithgow – Rykoszet) i konserwatywną Tedesco (Sergio Castellitto – Zakochany Paryż). Jest też czarnoskóry Adeyemi (Lucian Msamati – Patrz, jak kręcą). Tkwił tu potencjał na ciekawą dyskusję o wizji Kościoła, jednak twórcy jej nie wykorzystują. Idą w sensację. Pojawiają się plotki o raporcie pogrążającym jednego z kandydatów, inny z kolei wdaje się w awanturę z zakonnicą. Ba, z Bejrutu przyjeżdża duchowny, o którym nikt wcześniej nie słyszał. Gra jest bardzo nieczysta. Jak to w polityce.
I dzięki temu Konklawe to emocjonujące widowisko. Może nieśpieszne, ale autentycznie ciekawe i trzymające w napięciu. Aktorzy grają świetnie, swoje robi udźwiękowienie, pojawia się też parę scen symbolicznych. My, widzowie, poznajemy kulisy przeprowadzania wyborów papieża i dajemy się wciągnąć w tę historię. To dobre kino. Może nie wybitne, ale z pewnością nakręcone tak, jak się dziś nieczęsto kręci. Z szacunkiem dla widza i dbałością o zasady sztuki. Brakuje mi bardzo takich filmów.
Zobacz, jeśli:
– Ciekawi cię polityka, spiski i koterie
– Potrafisz docenić dobre aktorstwo
Odpuść sobie, jeśli:
– Uważasz, że opowiadanie o fikcyjnym konklawe to zbrodnia
– Liczysz na głębszą dyskusję o Kościele
Michał Zacharzewski
Konklawe, Conclave, 2024, reż. Edward Berger, wyst. Ralph Fiennes, Stanley Tucci, John Lithgow, Isabella Rossellini, Sergio Castellitto, Lucian Msamati, Brían F. O’Byrne, Carlos Diehz, Loris Loddi, Merab Ninidze, Jacek Koman, Rony Kramer, Balkissa Souley Maiga, Valerio Da Silva
Ocena: 8/10
Polub nas na Facebooku, TikToku, BlueSky i Instagramie.
Polub nas w serwisie Media Krytyk.
Sprawdź dostępność na platformach filmowych i VOD.
Jedna uwaga do wpisu “Konklawe (2024)”