Władca wszechświata

Formalnie nie jest to za ciekawy dokument. Ot, były bankier inwestycyjny, Rainer Voss, tytułowy Władca wszechświata, stawia się w pustych przestrzeniach wieżowca gdzieś w centrum finansowym Frankfurtu, w którym niegdyś pracował. I tam zaczyna snuć opowieść o swojej karierze, o zawodzie i o inwestowaniu. Trochę się cenzuruje, ale i tak dużo mówi. A w międzyczasie oglądamy rozmaite migawki, kadry i materiały archiwalne. Standard. No ale cóż – tu treść jest najważniejsza.

Właśnie z uwagi na nią film nieraz porównywano z Wilkiem z Wall Street. Trochę na wyrost, bo bohater tamtego filmu łamał prawo i został za to skazany, zaś Voss nigdy do więzienia nie trafił. Zaczynał od niskiego stanowiska i stopniowo przebijał się w górę. Jak twierdzi, nie było to trudne. Korporacje otwarte są na ludzi, którzy są gotowi poświęcić się pracy. Tyrać długo i ciężko, odpuścić sobie życie prywatne, grzecznie słuchać poleceń i nie mieć żadnych skrupułów. To wystarczy, by wspiąć się na szczyt.

Początek kariery Vossa zbiegła się z deregulacją rynku przez konserwatywnych polityków, Ronalda Reagana i Margaret Thatcher. Nagle okazało się, że można zrobić o wiele więcej niż dotychczas, zarabiać na narzędziach, których dotąd nie było. I to narzędziach skomplikowanych, których zwykli ludzie nie byli w stanie pojąć. Nie zawsze też ogarniali je maklerzy, ale oni nie musieli. Zostali nauczeni, co mają mówić i robić, by bank wyszedł na swoje. A klient? Kogo obchodzi klient?

Co ważne, film nie skupia się wyłącznie na bankach i ich technikach manipulowania klientami czy też tworzenia instrumentów, które służą głównie samym organizacjom. Władca wszechświata skupia się też na samych pracownikach, pokazując ich stopniową alienację. Świetnie zarabiający Voss miał coraz mniej tematów do rozmów z dawnymi przyjaciółmi, nie rozumiał ich problemów, nie czuł adrenaliny podczas spotkań z nimi. Najchętniej spędzał czas z współpracownikami. Nawet od żony się oddalił, dla dzieci nie miał czasu. Oprzytomnienie nadeszło zbyt późno.

Władca wszechświata to ważny film dla wszystkich, którzy interesują się bankowością, zwłaszcza tą inwestycyjną. Także dla ludzi, którzy słusznie nie ufają bankom. Resztę widzów obraz znudzi.

Zobacz, jeśli:
– Lubisz dokumenty finansowe
– Nie cierpisz banków

Odpuść sobie, jeśli:
– Niewiele wiesz o finansach
– Nie lubisz dokumentów „gadanych”

Michał Zacharzewski

Władca wszechświata, Der Banker: Master of the Universe, 2013, reż. Marc Bauder

Ocena: 6/10

Polub nas na FacebookuTikToku i Instagramie.
Polub nas w serwisie Media Krytyk.
Sprawdź dostępność na platformach filmowych i VOD.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.