
Legenda morza to animacja komputerowa pochodząca z tropikalnego Singapuru. Tamtejsi twórcy mieli ambicję opowiedzieć historię toczącą się gdzieś na dnie morza. Stworzyli potwora, którego ciężko się ogląda. Historia kuleje już na poziomie scenariusza.
Głównym bohaterem opowieści jest Draco, mały smoczy książę, przyszły władca, któremu na razie brakuje doświadczenia i powagi niezbędnej do piastowania tronu. Nie docenia swojego życia ani też magii związanej z perłą, jednym ze źródeł podmorskiej mocy. Tymczasem swoją mackę usiłuje położyć na niej trójnoga ośmiornica. Jej pierwszym ruchem jest próba porwania Draco…
Film powstał w Singapurze w języku mandaryńskim i w 2012 roku został przetłumaczony na angielski. W pracach nad dubbingiem wziął udział Rob Schneider, aktor doświadczony, ale kompletnie tego nie czuć. Angielski dubbing nie klei się, niektóre głosy nie pasują do postaci. Także humor wydaje się nietrafiony. Większość żartów może i rozbawi dzieci, ale dorosłych jedynie zmierzi.
Najgorszy jest, jak już wspomniałem, scenariusz. Głupoty w postaci ziania ogniem pod wodą. Ciągłego powtarzania tych samych informacji (najpierw mówi to narrator, potem sama postać, wreszcie komentują to inni). W dodatku akcji tu niewiele. Większość czasu bohaterowie spędzają na rozmawianiu i pływaniu po niezbyt pięknym morzu. Statyczne tła, na które nałożono lekkie falowanie i poruszające się, ale niezbyt ładne postacie – nawet dziecka przyzwyczajonego do marnych telewizyjnych produkcji to nie zachwyci. Legendę morza należy omijać. To słabe, wręcz nieudolne kino.
Zobacz, jeśli:
– Chcesz ukarać dziecko
Odpuść sobie, jeśli:
– Lubisz ładne animacje
– Szukasz mądrej opowieści
– Ciekawi cię kino chińsko-singapurskie
Michał Zacharzewski
Legenda morza, Legend of the Sea, 2007, reż. Benjamin Toh
Ocena: 2/10
Polub nas na Facebooku.
Polub nas w serwisie Media Krytyk.
Sprawdź dostępność na platformach filmowych i VOD.