Pachnie ten film Woody Allenem. Ale tylko pachnie, bo brakuje mu odpowiedniej głębi i chwilami również lekkości. Wymyślił go, wyprodukował, napisał i wyreżyserował Mike Binder, brytyjski komik najbardziej znany z serialu Fenomen żonatego faceta. Mike zagrał też w nim główną rolę, a do współpracy zaprosił czołowych europejskich aktorów. Najciekawsze, że film wyprodukowała mu wytwórnia The Asylum, ta sama, która kilka lat później zasłynęła takimi przebojami jak Rekinado czy Sześciogłowy rekin atakuje.
Rekinów w Kwartecie nie ma. Jest za to – zgodnie z tytułem – czwórka Londyńczyków związanych z branżą filmową. Amerykanin Ben Greene (Mike Binder) odniósł sukces w Stanach Zjednoczonych, pisząc tekst do Seinfelda. W Wielkiej Brytanii ma przygotować sitcom z udziałem wciąż popularnej Carly (Mariel Hemingway – Przejrzeć Harry’ego). Jej mąż, znany producent Allen (Colin Firth – Kingsman: Tajne służby, Dorian Gray). Zestaw uzupełnia makijażystka Fiona (Irene Jacob – Zanim nadejdzie noc), w której Ben szybko się zakochuje. Z czasem żeni się, a potem… potem zaczyna czuć coś do Carly.
Akcja filmu rozpisana została na kilka lat i – jak to u Allena – składa się głównie z dialogów. Te zaś – jak to u Allena – dotyczą życia, miłości, seksu czy zdrady, wreszcie pewnego zużycia związku, które pojawia się kilka lat po ślubie. Poszczególne sceny filmowane są też tak samo jak u Allena. Bardzo często bohaterowie przechadzają się ulicami bądź prowadzą niekończące się konwersacje w łóżku. Otwierająca Kwartet scena pikniku w Hyde Parku spokojnie mogłaby otwierać jeden z londyńskich filmów nowojorskiego reżysera. Nawet oldschoolowa muzyka jest allenowska.
Podrabianie mistrza nie udało się Binderowi, ale to nie oznacza, że nakręcił film zły. To bardzo przyjemna, słodko-gorzka opowieść o życiu, trochę zbyt mało śmieszna jak na komedię, ale nie pozbawiona zabawnych dialogów. Szkoda, że w całym tym słowotoku brakuje trochę głębi, jakichś ciekawszych przemyśleń, na które Allen na pewno by wpadł. W Kwartecie im dalej w las, tym bardziej przewidywalnie i w sumie schematycznie. Szkoda.
Zobacz, jeśli:
– Chętnie oglądasz podróbki Allena
– Liczysz na parę widoczków z Londynu
– Kochasz Colina Firtha
Odpuść sobie, jeśli:
– Liczysz, że to głupawe widowisko SF (jak to The Asylum)
Michał Zacharzewski
Kwartet, FourPlay, Londinium, 2001, reż. Mike Binder, wyst. Colin Firth, Mike Binder, Irene Jacob, Mariel Hemingway, Stephen Fry, Stephen Marcus, Kate Magowan
Ocena: 5/10
Polub nas na Facebooku!
5 uwag do wpisu “Kwartet”